Tak zwana praca na zmywaku to jedne z najczęściej podejmowanych zajęć, gdy wyjeżdżamy za granicę, by się dorobić. Brzmi to nieco paradoksalnie, prawda? Podejmujemy najmniej ambitną, męczącą prace fizyczna, za najniższą stawkę, do której w dodatku nie potrzeba żadnych kwalifikacji, a wszystko to w jedynym słusznym celu. Jednak jak powiadają ludzie, którzy wyjechali zarobkowo do Irlandii na zmywak, nie jest to takie złe. Głównie dlatego, że nie jest to praca wymagająca, a pozwala zarobić pierwsze pieniądze, które pozwolą śmiało utrzymać się na obczyźnie, a nawet co nieco odłożyć na konto. Minusem tego zajęcia są długie dni pracy – po 10, 12 lub nawet 16 godzin. Co prawda w rezultacie daje to większe dniówki, a w końcu po to przyjechaliśmy do Irlandii by zarabiać. Mimo wszystko jednak jest to praca dość męcząca. Przynajmniej na tyle męcząca, że pracując tam i zmywając oraz wyparzając naczynia marzymy tylko o tym, by pójść na jakieś inne stanowisko pracy, czy to w danej restauracji, czy w zupełnie innym lokalu gastronomicznym, a nawet w jakimkolwiek innym miejscu pracy zupełnie niezwiązanym z branżą gastronomiczną. Znam wiele osób, które wyjechały do pracy na zmywaku właśnie do Irlandii. Chwalą one sobie to, że dostaje się tam kilkakrotnie wyższe pieniądze, niż na zmywaku w Polsce, dlatego też praca ta nie jawi się jako bardzo ciężka i nie do zniesienia. Jest to pewnego rodzaju paradoks, bo nawet jadąc za granicę do pracy przy sprzątaniu biur nie czujemy się wcale upokorzeni tą pracą. Oznacza to, że nieważne jaka prace wykonujemy, najważniejsze jest to, by sowicie nas za nią wynagradzano. Znajomi, którzy wyjeżdżali na zmywak dziś pełnią funkcje kierowników czy właścicieli tych restauracji, mają własne domy i żyją na poziomie. Nie ma się więc co wstydzić mniej chlubnych początków.
Nawet przsłowiowa praca na zmywaku jest bardzo dobra jeżeli chodzi o zarobki w Irlandii